30 września 2023 roku był pięknym dniem. W prognozach od jakiegoś czasu zapowiadano deszcz, na szczęście jednak prognozy tym razem zawiodły. Na szczęście, ponieważ wydarzenie, które miało mieć miejsce tego dnia zasługiwało na piękną oprawę.
W 2021 roku na cmentarzu znajdującym się przy ulicy Szczytnickiej w Legnicy, którym zajmuje się stowarzyszenie TILIAE, miało miejsce wzruszające spotkanie. Podczas swojej corocznej pielgrzymki w strony rodzinne przodków potomkowie (ale także i osoby urodzone przed 1945 rokiem) zrzeszone w Bundesgruppe Liegnitz odwiedziły miejsce pochówku mieszkańców wsi Pfaffendorf. Od tego momentu zwykłyśmy datować narodziny naszej znajomości z Jörgiem Bauermeisterem, ale jego miłość do Legnicy zaczęła się wiele lata wcześniej. Dzięki mediom społecznościowym był nieustająco obecny w przestrzeni miasta. Żył życiem miejscowości, która związana była z przeszłością jego rodziny. Nawiązywał znajomości, a nawet przyjaźnie z ludźmi, którzy mieszkali w okolicznych wsiach, małych ojczyznach jego przodków. Odwiedzał te miejsca, spędzał czas z obecnymi mieszkańcami. Napisał o tym do niemieckiego czasopisma Legnitzer Haimatblatt (nr 2/2011). Zbierał też dokumenty, poszukiwał zdjęć, wsłuchiwał się we wspomnienia.
Wielkim szczęściem był dla niego fakt, że syn Niklas zainteresował się jego pracą i postanowił go w niej wspierać. 30 września 2023 przyjechał z ojcem, by spełnić jego marzenie. Panowie przywieźli do Legnicy oryginalny nagrobek Margarete Bauermeister, babci Jörga. Dzięki zgodzie członków dawnej fundacji Liegnitz.pl, która założyła lapidarium na cmentarzu komunalnym przy ul. Wrocławskiej w Legnicy, nagrobek stanął na jego terenie. W wydarzeniu tym uczestniczyli Jan Brodecki i Zbigniew Brzeziński – dawna fundacja Liegnitz.pl, Edward Scholz – opiekun lapidarium oraz Natalia Murdza i Hanna Szurczak, stowarzyszenie TILIAE.
O wyjaśnienie przyczyn tego niezwykłego kroku poprosiłam Jörga.
Państwo Götze, Heinrich i Margarete z domu Genieser wraz z ze swoimi córkami, Ruth i Margarete oraz synem Margarete, Klausem, mieszkali w Gutschdorf (Goczałków po 1945 roku) do 1939 roku. To moi pradziadkowie. Ich córka a moja babcia, również nosząca imię Margarete, wyszła za mąż w 1939 roku, za Richarda Bauermeistera. Ślub odbył się prawdopodobnie w Legnicy. Można powiedzieć, że wróciła do tego miasta, ponieważ jej matka, moja prababcia, dorastała w Legnicy i wyszła za mąż w 1904 roku, biorąc ślub w kościele św. Piotra i Pawła. Jej babka (moja praprababcia) była drugą żoną kupca Hanniga w Legnicy i mieszkała przy Piastenstraße (obecnie ul. Piastowska).
Po ślubie babcia z mężem, synem i rodzicami przeniosła się na Grünstraße 2 (obecnie ul. Zielona) w Legnicy. Tam, w 1943 roku, przyszedł na świat mój ojciec Hans Jürgen, drugi syn Margarete i Richarda. W czasie wojny moja babcia była członkinią Niemieckiego Czerwonego Krzyża. Kobiety opiekowały się m.in. rannymi żołnierzami. Jej mąż był kierowcą ciężarówki. Moja rodzina uciekła z Liegnitz przed Armią Czerwoną 6 lutego 1945 r., jednym z ostatnich pociągów. 9 lutego 1945 r. moi przodkowie przybyli do powiatu Eichsfeld, na stację kolejową w Teistungen, skąd wozami konnymi zostali przewiezieni do Bleckenrode. Wszystkim uchodźcom kazano zebrać się w holu gospody, a następnie przydzielono ich do domów we wsi. Aby przyjąć moich krewnych właściciele musieli odstąpić dwa pokoje. Nowo przybyli byli teraz zależni od wsparcia mieszkańców wioski. Wielu z nich było nieprzyjaznych obcym.
Przywieźli przecież wiarę protestancką i odmienny sposób życia. Nie okazano im zbyt wiele współczucia. Pracowali na polach miejscowych rolników za odrobinę żywności. To był trudny czas. Ukochany ojciec mojej babci zmarł w 1946 roku w wieku 74 lat. Nigdy nie chciał opuszczać swojego domu w Legnicy i zrobił to tylko pod naciskiem rodziny. Na początku lat pięćdziesiątych Margarete z rodziną przeniosła się się do sąsiedniej wioski, do Böseckendorf. Przy babci nadal była jej matka, Margarete, która zmarła w 1966 roku. Moja babcia została mianowana burmistrzem ze względu na bardzo dobre wykształcenie, które odebrała przed wojną. Po przebyciu ciężkiej choroby kontynuowała pracę w domu, prowadząc biuro parafialne do 70 roku życia.
Spędziłem z nią wiele godzin mojego dzieciństwa, podczas których opowiadała mi o swojej starej ukochanej ojczyźnie. Opiekowała się wnukami w czasie wakacji i rozpieszczała nas pysznym śląskim jedzeniem. W czasie roku szkolnego babcia pomagała mi w nauce. Wieczorami od czasu do czasu wyciągała stare zdjęcia z Legnicy i wówczas czułem jej wielką tęsknotę. Jako dziecko nie mogłem sobie w ogóle wyobrazić, co to znaczy musieć opuścić dom, rzucić wszystko, bez możliwości powrotu. Margarete nigdy nie wróciła do Legnicy.
Począwszy od roku 2008 roku zacząłem przeglądać wszystkie pamiątki, które wciąż znajdowały się w skarbcu mojej zmarłej babci na strychu mojego ojca. Natrafiłem na sporą ilość zdjęć i dokumentów. Od czasu do czasu, zwłaszcza gdy piszę, wspomnienia do mnie wracają. Wciąż pamiętam wiele nazw miejscowości i wiele nazwisk z tamtego czasu. Chociaż zapomniałem większość historii opowiadanych przez babcię, to coś we mnie zostało. Miłość do przeszłości, którą mi wpoiła.
Temat utraconej ojczyzny towarzyszył mi przez całe życie i w pewnym momencie, po tym, jak moje dzieci zaczęły się usamodzielniać, zacząłem realizować marzenia. Marzyłem o znalezieniu domu mojej rodziny. Gdy go wreszcie znalazłem, już mnie nie puścił. Wciąż mnie przywoływał, więc wracałem i będę wracał. Z wdzięczności za piękne godziny spędzone z babcią, która była dla mnie jak dobra matka, zrodził się we mnie pomysł, by przywieźć jej nagrobek do Legnicy. Teraz, podczas moich kolejnych wizyt, będę miał miejsce cichego wspomnienia miłego czasu z nią. Chciałbym, żeby stało się to również motywacją dla moich krewnych do odwiedzenia tego miejsca i zainteresowania się historią rodzinną.
Październik 2023
Jörg Bauermeister, Hanna Szurczak
zdjęcia z archiwum Jörga Bauermeistera