EnglishDeutsch strona główna cmentarze Ratując pamięć stan 1925 bukowiec wykaz cmentarzy bibliografia linki kontakt z autorem


Rozmowa z Andrzejem Korościelem, społecznikiem z Pasieki (gm. Izbica Kujawska, pow. włocławski)

Pan Andrzej Korościel stał się, rzec można, ulubieńcem cmentarników. Kiedy 1.11.2016 roku pojawił się na portalu „na:Temat” artykuł pióra Włodzimierza Szczepańskiego „Niby prosta historia. Andrzej uporządkował poniemiecki cmentarz. Zajęło mu to 10 lat, bo jest niepełnosprawny”(link), liczba udostępnień na facebooku rosła błyskawicznie. Tylko na naszym profilu było 279 odbiorców. Profil dopiero raczkował i dla mnie była to liczba wysoka. Cóż z tego jednak? Za pośrednictwem nieocenionego Andrzeja Brauna, który dotarł do Urzędu Miejskiego w Izbicy Kujawskiej, dowiedziałam się, że pan Korościel nie posiada telefonu, nie korzysta z internetu. Wówczas umieściłam na naszym profilu apel:
„Cmentarnicy, chcecie zrobić coś niezwykłego? Informacja o Panu Andrzeju Korościelu ma mnóstwo odbiorców. Ale Pan Andrzej nie korzysta z poczty mailowej, ani z facebooka. Mam propozycję: niech każdy, kto ma ochotę wyrazić swój podziw, kupi pocztówkę ze swojej miejscowości i wyśle na adres:
Urząd Miejski w Izbicy Kujawskiej
ul. Marszałka Piłsudskiego 32
87-865 Izbica Kujawska
z dopiskiem "dla Andrzeja Korościela"
Chciałabym widzieć minę Pana Andrzeja”

Dziś postanowiłam sprawdzić, co wydarzyło się u pana Andrzeja po owym artykule. Czy coś zmienił? Skorzystałam z łańcuszka ludzi dobrej woli i zadzwoniłam.

Panie Andrzeju, numer telefonu do pana siostry przekazała mi pani Irena Fuchs. Uprzedziła pana, że będę dzwoniła?

A.K. Tak, wiem, że miała pani dzwonić.

Wiem, że pan nie korzysta z internetu, ale żeby jakoś się panu przedstawić powiem, że prowadzę stronę internetową zajmującą się opieką nad cmentarzami ewangelickimi.

A.K. Tak? Ale ja ten cmentarz na Pasiece to z musu robiłem. Zrobiłem sobie rehabilitację.

Tak, znam pana historię z artykułu pana Włodzimierza Szczepańskiego. Artykuł ten był bardzo popularny, wiele osób przekazywało go dalej i jest pan znaną w internecie osobą.

A.K. Tak? Nie wiedziałem o tym.

W związku z tym, że opowiedział pan o tym, jak doszło do pana choroby i o tym, jak wymyślił pan sobie niezwykłą rehabilitację panu Szczepańskiemu, nie chciałabym do tego wracać. Zainteresowanych odsyłam do wspomnianego artykułu. Ja chciałabym spytać, jak potoczyły się pana losy po opublikowaniu tego tekstu. Pan zna treść?

A.K. Nie czytałem żadnego artykułu. Nie wiem, gdzie się pojawił. Nie widziałem swoich zdjęć – siedzę w domu. Robię porządki tu dookoła.

Panie Andrzeju, czy po tej rozmowie z dziennikarzem coś się wydarzyło? Ktoś pana odwiedził?

A.K. Tak. Odwiedził mnie Karl, z Gostynina.

Pan Karl Fuchs? Z żoną Ireną?

A.K. Tak, byli tu niedawno.

Ale wcześniej już też byli, prawda? Tuż po tym artykule.

A.K. Tak, byli.

Czy zaskoczyło to pana? Przyjazd obcych ludzi?

A.K. Nie. Jestem za stary, by się czemuś dziwić.

A czy oprócz tych wizyt pana Karla jeszcze coś się wydarzyło? Ktoś pisał lub w inny sposób próbował się z panem skontaktować?

A.K. Tak. Przysłał mi ktoś pocztówkę. Z Legnicy.

To ode mnie.

A.K. Trzymam ją na pamiątkę.

A czy jeszcze ktoś do pana napisał?

A.K. Nie, nikt nie pisał do mnie. Cisza.

Czy po tym artykule zainteresował się pana działaniami ktoś z gminy?

A.K. Nie. Oni wiedzą, co robię, ale nie interesują się tym.

Nikt nie zaproponował panu pomocy?

A.K. Oni wiedzą, że robię to z musu. Nie interesuje ich to.

Proszę mi opowiedzieć o ostatniej wizycie państwa Fuchs.

A.K. Karl przywiózł mi nową kulę. Jest taka specjalna, na lód. Na stopce są kolce metalowe, dlatego się nie ślizga. Wygodniej się z nią chodzi.

Teraz nie pracuje pan na cmentarzu, zima nie jest dobrą porą?

A.K. Nie, przerwa do wiosny.

A ma pan jakieś plany związane z cmentarzem? Chce pan coś konkretnego zrobić?

A.K. Muszę się ruszać, to moja rehabilitacja.

To jak pan teraz się rehabilituje?

A.K. Teraz sprzątam w kotłowni w domu u siostry.

Czy mogę spytać: ma pan jakieś świadczenia?

A.K. Dostałem dożywotni zasiłek na komisji. Lekarz nawet mnie nie badał. Machnął ręką – „nie będę pana męczył”. W lewej stronie od kręgosłupa aż do nogi nie mam czucia.

Porusza się pan o jednej kuli?

A.K. Jedna strona jest zdrowa. Mogę się poruszać. Przecież wysprzątałem cały cmentarz z krzaków. Wszystko teraz tam widać.

Czy potrzebuje pan wsparcia ze strony gminy? Na przykład w tym, by wywieźć te gałęzie, ogrodzić cmentarz?

A.K. Kiedyś tu był żelazny płot. Zaraz po wojnie tutejsi kowale go rozebrali.

Czy zdarzyło się kiedyś, by przyjechał któryś z potomków leżących na „pana cmentarzu”?

A.K. Parę lat temu przyjechała kobieta. Uciekła po wojnie do Niemiec. Mówiła dobrze po polsku. Tu leży jej dziadek.

I jak ona zareagowała na widok cmentarza?

A.K. Nie wierzyła, że zrobiłem tu wszystko sam. Siedziałem akurat pod kasztanowcem. Myślała, że tak sobie odpoczywam. Powiedziała „szukamy swoich przodków”. Nie podała nawet nazwiska.

Czy kiedy zrozumiała, że to pan opiekuje się cmentarzem, zaproponowała jakąś pomoc?

A.K. Dała mi 7 euro.

A czy później kontaktowała się jeszcze?

A.K. Nie, nie widziałem jej ani nikogo innego. Była wtedy z synem.

Kiedy to było?

A.K. Chyba ze cztery lata temu.

A czy ktoś inny jeszcze odwiedzał kiedykolwiek cmentarz?

A.K. Jeszcze było bardzo zarośnięte. Siedziałem pod kasztanowcem i odpoczywałem. Zatrzymał się samochód. To była Polka z Niemcem. Zapytali, czy mogą wejść. Weszli w głąb, wyszli i pojechali.

Nie rozmawiał pan wtedy z nimi? Nie wie pan, kogo szukali?

A.K. Nie, nie mówili.

Czy w waszej miejscowości mieszka ktoś, kto znał tych ludzi, którzy są tam pochowani?

A.K. Jedyny tutaj na Pasiece to Bronek Koralewski, przedwojenny człowiek. On pamięta tych Niemców. Był młodym chłopakiem w czasie wojny. Teraz to staruszek, ale trzyma się dobrze.

Proszę mi powiedzieć, jak on komentuje pana pracę. Co mówi o porządkowaniu cmentarza dawnych mieszkańców?

A.K. Jest z tego zadowolony. „Zrobiłeś porządek. Teraz wygląda dobrze”.

Panie Andrzeju, rozumiem, że artykuł nie zmienił nic, nie przyniósł znikąd propozycji pomocy. A czy pan potrzebowałby pan takiej pomocy?

A.K. Nie potrzebuję żadnej pomocy. Już wszystko zrobiłem.

Wydaje mi się jednak, że na takim terenie przyroda nie pozwoli na przerwę w pracy. Przyjdzie wiosna... Jak pan sobie radzi z trawą?

A.K. Wyrywam z korzeniami. To jest trawa perzowa. Można było popryskać na zielsko. Ale wyrosły tam takie ładne kwiatki, kwitną w czerwcu. Jest ładnie – z drogi widać. To szkoda byłoby je niszczyć. To wyrywam tę trawę. Jesienią grabię i palę, jak jest sucha.

Przyjemniej chyba byłoby jednak pracować z kimś?

A.K. Pracowałem na spycharce. Sam siedziałem ponad 10 lat. Robiłem odkrywki dla kamieniołomów. Przywykłem.

W artykule wspomniał pan o panu Romanie Marcinkowskim.

A.K. To dawny listonosz, urodził się i mieszka na Pasiece. Gdy trzeba grubsze drzewa z korzeniami wyciąć, to mi nie odmawia, pomaga.

Pan też urodził się w Pasiece?

A.K. Ja tak. Rodzice pochodzą z dawnej Polski, teraz jest tam Ukraina. Przyjechali tutaj po wojnie. Osiedlili się po Niemcach. Pobrali się, urodziło się im ośmioro dzieci, sześciu chłopaków i dwie dziewczyny. Rodzina rozjechała się po Polsce. Spotykamy się, ale rzadko. Niedawno pochowaliśmy matkę. Ojciec mieszka w Brześciu, to 20 km od Pasieki. Mnie przyjęła do siebie siostra. Razem tak sobie żyjemy.

I odwiedza was pan Karl z panią Ireną.

A.K. Tak, powiedzieli, że jak będzie cieplej to znowu przyjadą.

Wywiad: Hanna Szurczak, zdjęcia: Karl Fuchs
19.01.2017




Tomasz Szwagrzakkontakt