EnglishDeutsch strona główna cmentarze Ratując pamięć stan 1925 bukowiec wykaz cmentarzy bibliografia linki kontakt z autorem


Wywiad z Jerzym Widerskim, społecznikiem ze Stawiszyna

Cmentarz w Stawiszynie

Maszyna działa – internetowi znajomi podsuwają pomysły na kolejne wywiady. Jednym z tych „pomysłów” jest pan Jerzy Widerski, społecznik ze Stawiszyna (województwo wielkopolskie, powiat kaliski). Konieczność rozmowy z nim podpowiadały równocześnie różne osoby, nie mogłam się oprzeć!

Panie Jerzy, swoich rozmówców najpierw troszkę oficjalnie pytam o wiek, wykształcenie, zawód.

J.W. Mam 55 lat, a od 35 lat pracuję jako listonosz. Stawiszyn jest moją rodzinną miejscowością - moja rodzina mieszka tu od prapradziadków.

Zatem nie jest pan historykiem z wykształcenia?

J.W. Nie, nie jestem historykiem. Historię miasta poznawałem od dziecka, poznając historię swojej rodziny. Gdy miałem 9 lat zmarł mój tata, a w rok później mama mojej mamy, babcia Stefania. Po jej śmierci zabrałem jako pamiątkę mały obrazek o. Bolesława Gwidona Jaśniewicza, zakonnika z klasztoru ze Stawiszyna, zmarłego w opinii świętości. Nigdy bym nie pomyślał, że po latach opiszę historię jego życia, a nawet więcej: z harcerzami odszukam Jego szczątki w parku i pochowam w kościele. Od dziecka byłem bardzo związany z mamą taty, babcią Marianną. Babcia lubiła chodzić na jagody, grzyby i zawsze mnie zabierała, przez co poznałem otaczające nas lasy. Po drodze babcia opowiadała mi ciekawe rzeczy o historii miasta. Wychowano mnie w szacunku do każdego człowieka, bez względu na wiarę. Przecież dawniej w Stawiszynie żyli obok siebie Polacy, Niemcy i Żydzi. To wojna zniszczyła wiekowe przyjaźnie.

To wiele tłumaczy. Jest pan znany ze swojej pracy na rzecz ratowania cmentarzy wyznaniowych w Stawiszynie. Zanim przejdziemy jednak do szczegółów porozmawiajmy o tym, z kim te prace pan wykonuje.

J.W. Pracuję z harcerzami.

A może nam pan opowiedzieć, jak do tego doszło?

J.W. W Stawiszynie działała od 1926 r. drużyna harcerzy im. króla Jana III Sobieskiego, do której należała moja mama, ale i wujkowie. Drużyna działała do 1939 r. Ponownie od 1945 do 1947, kiedy to władze komunistyczne zaczęły prześladowania i z obawy przed represjami harcerze zaprzestali działalności. Ja, widząc że dzieci w Stawiszynie nie mają co robić z wolnym czasem, postanowiłem reaktywować działalność drużyny. Było to w roku 1990.

Cmentarz w Stawiszynie

Czy od razu zajęliście się cmentarzami?

J.W. W roku 1991 w Stawiszynie były obchody 700-lecia miasta, więc postanowiliśmy, że trzeba zająć się cmentarzami ewangelickim i żydowskim, bo na nich spoczywają dawni mieszkańcy Stawiszyna. Na cmentarzu ewangelickim jest grób Rudolfa Buksha, ojca Hermana Buksha, który był drużynowym do roku 1939.

Zatem połączył pan historię miejscowości, historię harcerstwa i teraźniejszość. Jak te działania zostały przyjęte przez lokalną społeczność?

J.W. Pomocy, przez te wszystkie lata, nie otrzymaliśmy żadnej. Raczej słyszałem:,,jak by mu się nie opłacało, to by nie robił” lub „ciekawe, ile mu za to płacą, że tam pracuje”. W wywiadzie zamieszczonym w „Gazecie Kaliskiej” pan burmistrz powiedział, że nam nie będzie pomagał, bo cmentarzem żydowskim powinni zająć się Żydzi. Zapomniał tylko, że sprzedał wszystkie domy po Żydach, którzy mieszkali kiedyś w Stawiszynie. To kto miał, jego zdaniem, to robić?

Cmentarz w Stawiszynie

Rozumiem, że Gmina Żydowska w Stawiszynie nie istnieje?

J.W. W Stawiszynie nie ma Gminy Żydowskiej. Ten teren podlega pod Gminę we Wrocławiu, ale nikt nie interesuje się naszym cmentarzem.

A cmentarz ewangelicki? Są osoby, które należą do tego wyznania?

J.W. W Stawiszynie nie ma już ewangelików, teren podlega pastorowi z Kalisza. To on od około 3 lat opiekuje się cmentarzem najmując kogoś, kto teren wykasza, więc cmentarz jest dobrze utrzymany.

Jak wyglądały wasze prace na rzecz tego cmentarza?

J.W. Teren cmentarza podzieliliśmy na kwatery i stopniowo prowadziliśmy tam wycinanie samosiewek drzew i krzewów, a następnie odrostów. Żeby zabezpieczyć teren przed agresywną zielenią stosowaliśmy opryski chemiczne. Zanim zajęliśmy się tym miejscem, teren wyglądał jak dziki zagajnik trudny do przejścia.

Czy poza walką z zielenią robicie jeszcze inne prace? Oczyszczanie nagrobków, stawianie tych powalonych na właściwych miejscach?

Cmentarz w Stawiszynie

J.W. Tak. Próbujemy oczyszczać z mchu, ziemi. Stawiamy do pionu, jeśli jest to możliwe. Trzy razy zgłaszałem też na policji w Stawiszynie kradzież krat żeliwnych i z kutego żelaza z nagrobków. Przy trzecim zgłoszeniu spytano mnie, kim jestem, że coś takiego zgłaszam. Wyjaśniłem, że pracujemy tam społecznie i za każdym razem zauważamy kolejne ubytki. Niestety żadnych kroków nie podjęto.

Czy któryś z cmentarzy, którymi się opiekujecie, jest wpisany do ewidencji zabytków?

J.W. Nie kontaktowałem się z konserwatorem zabytków, ale prawdopodobnie cmentarze są obecnie wpisane do rejestru zabytków.

Prowadzi pan prace na cmentarzach od 1991 roku. W tym czasie zmieniał się chyba skład pana drużyny. Czy ci, którzy odchodzą, interesują się nadal w dorosłym życiu tymi miejscami? I jak to się dzieje, że pojawiają się kolejne osoby? Czy to pan ich szuka, czy może oni szukają pana?

J.W. Czas szybko leci i osoby, które jako dzieci pracowały społecznie na cmentarzach mają już swoje dzieci. Często przysyłają swoje dzieci do naszej drużyny harcerskiej. To jedna droga „pozyskiwania” nowych harcerzy. Zapraszam nauczycieli z dziećmi na lekcje historii do naszego małego muzeum harcerskiego i przy okazji dowiadują się, co to jest harcerstwo. Z tych osób też czasami ktoś decyduje się wstąpić do naszej drużyny.

Cmentarz w Stawiszynie

Co pan oferuje tym młodym ludziom oprócz opieki nad cmentarzami? Jak wygląda dzisiaj harcerstwo?

J.W. Trudno obecnie o pozyskanie chętnych do drużyny harcerskiej  i nie każdy chętny w niej pozostanie. Nie tylko uczą się pracy społecznej, ale też współpracy w zespole. W sezonie, gdy na to tylko pogoda pozwala, zbiórki są w terenie. Organizujemy wycieczki rowerowe, poznając podczas nich naszą okolicę i przy okazji ciekawą historię, z którą poszczególne miejsca są związane.

Czy ma pan poczucie, że kontynuuje tradycję rodzinną? Że prowadząc swoich harcerzy na cmentarze wyznaniowe robi pan szczególnie ważną rzecz również dla siebie?

J.W. Wie pani, po 20 latach pracy zdarzyło się coś szczególnego. Spytałem swoją ciocię o dalszą rodzinę. Wiedziałem, że na cmentarzu katolickim jest grób prababci ze strony taty, a nie wiedziałem, gdzie mogą spoczywać dalsi przodkowie. Usłyszałem, że wujek opiekował się grobem mojej praprababci na cmentarzu ewangelickim. Zabrałem więc wujka, by wskazał mi to miejsce. Nie ma śladu grobu, bo był z ziemi, ale jest w centralnym miejscu cmentarza. Nigdy wcześniej nikt mi nie powiedział, że praprababcia była ewangeliczką. To było dla mnie ważne odkrycie, a przyszło tak późno. Może więc przez cały ten czas robiłem też coś dla siebie?

Jakie uczucia towarzyszą panu teraz podczas prac na cmentarzach? Czy to odkrycie coś zmieniło?

J.W. Odkrycie moich krewnych w innej wierze tylko pogłębiło przekonanie o konieczności szacunku do każdego człowieka, bez względu na wyznawaną wiarę.

Cmentarz w Stawiszynie

Czy wie pan o tym, że jest osobą popularną wśród cmentarników? Zna pan takie nazwiska jak Karolczak lub Zaczek? To oni właśnie wskazali mi pana i prosili, żebym o panu opowiedziała.

J.W. Oczywiście że znam pana Zaczka i panią Karolczak. To pani Ula znalazła bardzo ciekawą macewę na terenie działki obok cmentarza. Poinformowała mnie i udało się nam ją przenieść pod furtkę cmentarza. Była tam przez rok, bo na cmentarz nie mogliśmy wejść.

Jak to?

J.W. Rok temu teren ogrodzono siatką, prace finansowało Starostwo w Kaliszu. Ogrodzono i na rok czasu zamknięto. W tym roku więc nie wykosiłem, bo nie było możliwości, by wejść na teren cmentarza.

A wcześniej?

J.W. Tak się składa, że teren cmentarza jest położony w okręgu wyborczym obecnej pani burmistrz. W rozmowie z nią 3 lata temu zapytałem o możliwość pomocy. Powiedziałem, że jak wykoszę cmentarz, to ze 3 dni leżę z powodu bólu kręgosłupa. Wówczas otrzymałem obietnicę pomocy. Niestety na obietnicy się skończyło.

Jak wygląda sytuacja cmentarza żydowskiego obecnie?

Cmentarz w Stawiszynie

J.W. Na części cmentarza mieszkający przy nim po prostu uprawia warzywa i nikomu to nie przeszkadza. A 1/3 terenu cmentarza prywatni właściciele przejęli na podstawie zasiedzenia. Tak naprawdę nie ma dojścia do cmentarza, bo drugą działkę przed furtką załatwił sobie ktoś, kto w latach 70-tych XX wieku zniszczył cmentarz całkowicie. Ja razem z harcerzami możemy zrobić tylko to, co do tej pory robiliśmy, ale sprawą cmentarza powinna zająć się gmina. Jeśli ktoś kupi działkę i ją ogrodzi, to na teren cmentarza w Stawiszynie dostać się będzie można tylko samolotem. 

Czy potrzebuje pan jakiejś pomocy, czy brać cmentarna może coś dla pana zrobić?

J.W. O ile chcecie nam pomóc, to proszę zainteresować Gminę Żydowską we Wrocławiu losem cmentarza w Stawiszynie. Tak, jak wspomniałem wcześniej, obecnie według prawa nie ma dojścia do cmentarza. Teren cmentarza tak okrojono, że działka cmentarna została pomiędzy posesjami bez dojścia. Lada moment i teren cmentarza zostanie pewnie zagarnięty...

Panie Jerzy, mam nadzieję, że do tego nie dojdzie – między innymi dzięki Pana zabiegom. A cmentarnikom podajemy pod rozwagę pana prośbę. Serdecznie dziękuję za rozmowę i życzę pomyślności w dalszych działaniach.

Wywiad przeprowadziła Hanna Szurczak, zdjęcia: Jerzy Widerski
12.12.2016




Tomasz Szwagrzakkontakt