EnglishDeutsch strona główna cmentarze Ratując pamięć stan 1925 bukowiec wykaz cmentarzy bibliografia linki kontakt z autorem


Wywiad z Malwiną Boncol, pracownicą Nadleśnictwa Świdnica

Wśród wielu akcji porządkowania cmentarzy, o których głośno było na profilach Facebooka przed Wszystkimi Świętymi jedna zainteresowała mnie szczególnie. Myślę tu o pracach w Modliszowie, wsi położonej w województwie dolnośląskim, w powiecie świdnickim, w gminie Świdnica. O tym wydarzeniu poinformowało Nadleśnictwo Świdnica. Na moją prośbę o kontakt odpowiedziała pani Malwina Boncol, inicjatorka tych prac.

Pani Malwino, prace porządkowe na terenie cmentarza położonego we wsi Modliszów przeprowadziło Nadleśnictwo Świdnica we współpracy z Aresztem Śledczym w Świdnicy. To dość niezwykłe.

M.B. Zacznijmy od początku. W marcu tego roku zostało zawarte porozumienie pomiędzy Nadleśnictwem a Aresztem Śledczym. Pomysłodawcą był Nadleśniczy, pan Roman Bereźnicki. Osadzeni wykonują na rzecz Nadleśnictwa różne prace. Nie płacimy za nie, ale każdy pracujący otrzymuje punkty, które w areszcie przekładają się na jakieś korzyści, zgodnie z regulaminem wewnętrznym. Ich chęć do pracy jest ważna w procesie resocjalizacji. Mają szansę pokazać, że są osobami godnymi zaufania. Wychodząc z nami do pracy na wolności dają świadectwo postępu w procesie powrotu do społeczeństwa. Z kolei dla nich jest to szansa spędzenia czasu poza aresztem, na świeżym powietrzu, czyli odmiany w codzienności.

Porozumienie zawarto w marcu. Jakie prace do tej pory wykonywali?

M.B. Sprzątamy w lesie miejsca, do których dostęp jest trudny. Nie ma co ukrywać – pracują bardzo ciężko.

Jak udało się wam taką umowę zawrzeć? Areszt Śledczy to chyba miejsce, w którym przebywają osoby w trakcie śledztwa.

M.B. W tym areszcie są nie tylko osoby czekające na zakończenie śledztwa, są tu również odbywający karę. Bardzo duży procent osadzonych w Świdnicy pracuje. Część na zewnątrz, a część na terenie aresztu. Większość ma szansę podjąć pracę.

Jak wygląda realizacja tego projektu?

M.B. Po naszej stronie jest przygotowanie zakresu prac oraz wyposażenie w sprzęt. Szukamy zadań, co miesiąc zapraszamy ich do pracy. Zapewniamy rękawice, worki. Po pracy spotykamy się przy jakimś ognisku. Natomiast procedury Aresztu są już ich sprawą. Nadzorujący ten projekt Bartłomiej Perlak wybiera grupę. Daje nam znać, ile osób może jechać. To są zazwyczaj osoby na końcówce wyroków. Nawet jeśli nie, to takie, które mają szansę na wcześniejsze wyjście. Większość z nich wychodzi na przepustki. Pracujemy właściwie w tym samym składzie. Wychowawca przyjeżdża z nimi ich busem.

Zna pani te osoby?

M.B. To jest moje szóste, czy siódme wyjście z nimi. Biorę udział we wszystkich tych pracach. Miałam okazję poznać panów i ich zaangażowanie w pracę.

No i doszłyśmy do istoty naszej rozmowy, czyli porządkowania cmentarza.

M.B. Na terenie Nadleśnictwa mamy kilka takich miejsc, który są świadectwem obecności naszych poprzedników, czyli Niemców. Polacy zostawili swoje korzenie gdzieś na wschodzie. Tutejsi mieszkańcy byli w takiej samej sytuacji, musieli opuścić swoje domy i cmentarze. Pewnie teraz większość nawet nie wie, gdzie spoczywają ich przodkowie. Ten cmentarz jest jednym z takich miejsc.

Czy cmentarz należy do Nadleśnictwa?

M.B. Nie. Jest własnością gminy. Położenie jednak sprawia, że staje się taki trochę nasz. Niby jest bardzo widoczny, bo znajduje się przy drodze, ale jednocześnie niewiele osób o nim wie, bo jest mocno zarośnięty.

To pierwsze takie działania na jego rzecz?

M.B. Nasze tak. Jednak w ogóle to nie. Co jakiś czas przeziera zza krzaków, gdyż pani sołtys, Barbara Kruczek, próbuje go porządkować. W tym roku, ponieważ znowu bardzo zarósł, postanowiliśmy, że pomożemy w tych porządkach. Pani sołtys przyjęła naszą pomoc.

Na czym polegały tegoroczne porządki?

M.B. Lekka wycinka, grabienie liści. Na więcej nie starczyło czasu. Przyjechało trzech panów i ja z leśniczym. Muszę jednak powiedzieć, że liczy się jakość, nie ilość – świadczą o tym odciski na rękach.

Czy są na tym cmentarzu ślady świadczące o jakichś niepokojących działaniach?

M.B. Natrafiliśmy na ślady poszukiwań prowadzonych z wykrywaczami. Na szczęście musiało to być dawno. Pozostał jednak rozkopany grobowiec.

Jak ocenia pani odbiór waszych działań wśród lokalnej społeczności?

M.B. Pani sołtys ujęła mnie bardzo życzliwym przyjęciem naszej pomocy. Była mile zaskoczona i to potwierdziło słuszność tej decyzji. Natomiast tuż po opisaniu naszej akcji na Facebooku otrzymaliśmy wiele miłych komentarzy. To chyba znaczy, że takie działanie jest popierane.

Czy zamierzają państwo roztoczyć inne formy opieki nad tym cmentarzem?

M.B. Na chwilę obecną nie, ale powstało właśnie Towarzystwo Ratowania Zabytków „Tarcza”, które chce się tym zajmować. Jego współzałożycielką jest Anna „Czarna” Ćwielong z Lutomi Górnej.

Czy jest pani członkiem tego stowarzyszenia?

M.B. Nie, ale mam z nimi ścisły kontakt. Mamy kilka miejsc, które chcemy ocalić. One nie są bardzo istotne historycznie, ale dla nas, lokalnie, mają znaczenie.

Pani rodzina przybyła na Dolny Śląsk po wojnie, czy tu są wasze korzenie?

M.B. Ja urodziłam się w Głuszycy, ale moja rodzina pochodzi z wielu regionów Polski: spod Warszawy, z kaliskiego, z Kurpi. Nie mamy związków z dawnymi mieszkańcami.

Pani Malwina wskazała kierunki, które musiałam zbadać, by opowieść o ratowaniu cmentarza była pełna. Pierwszym z nich były wcześniejsze prace porządkowe. O nie spytałam panią sołtys, Barbarę Kruczek.

Pani Barbaro, od kiedy jest pani sołtysem?

B.K. To już moja druga kadencja, czyli od pięciu lat.

Jak to się stało, że zajęła się pani cmentarzem?

B.K. Dobry gospodarz zagląda w różne kąty. W internecie nasz cmentarz jest pokazywany jako bardzo zaniedbany i faktycznie nie ma specjalnie czym się pochwalić. Nie zachowały się płyty nagrobne, marblitowe płyty zostały wytłuczone. Nigdy nie poszukiwaliśmy pod powierzchnią ziemi, może tam coś jeszcze i zostało. Niestety w gęstwinie trudno na coś trafić. Nie wiadomo, kto tam spoczywa. To wstyd patrzeć na takie zapomnienie i brak szacunku.

Ustaliła pani właściciela?

B.K. Tak. Cmentarz jest własnością gminy, bo o to pytałam. Nigdy jednak nie trafiła do mnie informacja, czy jest w rejestrze zabytków.

Czy to z mieszkańcami porządkowała pani wcześniej to miejsce?

B.K. Mieszkańcy traktują to miejsce raczej obojętnie. Nie, nie niszczą teraz. Co mieli zniszczyć, to zniszczyli po wojnie. Nie próbują go jednak objąć opieką. Ponieważ cmentarz leży przy drodze, oddalony od Świdnicy o 10 km, to zdarzały się hałdy śmieci nań wyrzucane. Czego tam nie było! Meble, gruz, odzież...

Czyli nie mieszkańcy pomogli. Więc kto?

B.K. Jestem wychowawczynią w Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii w Bystrzycy Górnej. Trzy lata temu w ramach Sprzątania Świata porządkowaliśmy z podopiecznymi ten cmentarz. Odkrzaczaliśmy, zbieraliśmy śmieci. W tym roku planowałam również podobną akcję. Zanim jednak zaproponowałam porządkowanie cmentarza młodzieży, był porządkowany w ramach prac rady sołeckiej. W tym roku pomocnicy z Nadleśnictwa i Aresztu spadli mi z nieba i posprzątali ten cmentarz przed samym świętem Wszystkich Świętych. Chciałabym, korzystając z okazji jeszcze raz serdecznie podziękować zarówno pani Malwinie Boncol jak i całemu Nadleśnictwu – oraz oczywiście panom z Aresztu Śledczego.

Kolejna kadencja to zapewne i nowe plany?

B.K. Pochówki prawdopodobnie zajmują zaledwie 1/4 terenu cmentarza. Chciałabym więc tę resztę uporządkować jako teren rekreacyjny. Niechby to było miejsce odpoczynku, zadumy. W tej chwili jest tam dużo samosiejek, które uniemożliwiają wjazd jakiegoś sprzętu (kosiarki). Dlatego planuję wyrównanie terenu. Na środku cmentarz chcę postawić duży kamień z tablicą, która powie, że tu są pochowani mieszkańcy wsi Modliszów. Ewangelicy. To powinno powstrzymać tych, którzy uznali ten teren za wysypisko śmieci.

Ma pani jakieś wsparcie?

B.K. Mam takie marzenie, by skontaktować się z pastorem ze Świdnicy, może też znaleźć jakieś stowarzyszenie polsko-niemieckie. Mój fundusz sołecki to zbyt małe pieniądze, muszę bazować na pracy społecznej. W Świdnicy mamy Kościół Pokoju, ale jeszcze nie zdążyłam z nim nawiązać kontaktu. Chciałabym, żeby przytulił mój cmentarz do siebie. No ale Kościół Pokoju jest w nieustającym remoncie i jakoś nie mam śmiałości.

Dopełnieniem opowieści są informacje pozyskane od pani Anny Ćwielong, lutomianki.

Pani Aniu, było pani przykro, bo nie udało się wesprzeć akcji porządkowania cmentarza.

A.Ć. Tak, było mi z tym ciężko. Niestety dopadło mnie przeziębienie i zatrzymało w łóżku.

Na szczęście przeziębienie mija, a pani może opowiedzieć o powstaniu nowego stowarzyszenia.

A.Ć. Właśnie zakończył się cały proces legislacyjny i mogę głośno powiedzieć, że Towarzystwo Ratowania Zabytków „Tarcza” rozpoczęło swoją działalność (link). Jestem jego wiceprezeską i współzałożycielką. Całe przedsięwzięcie wywodzi się od pomysłu ratowania pomnika Wilhelma w Lutomi Górnej. Mieszkam w tej miejscowości, pasjonuję się lokalną historią, aktywnie działam na rzecz jej propagowania. Współpracuję ze Świdnickim Portalem Historycznym (link do portalu)Na jednej z grup facebookowych umieściłam zdjęcie pomnika, zaraz pojawili się ci, którym to miejsce również leżało na sercu. Od słowa do słowa...

Skrzyknęliście się i założyliście stowarzyszenie.

A.Ć. Dokładnie tak. Nie mieszkamy w jednym miejscu, jesteśmy z całego Dolnego Śląska. Bielawa, Walim, Wrocław, Lutomia – na razie jest nas siedmioro, tyle, ile wymagało założenie stowarzyszenia. Oczywiście jesteśmy otwarci na współpracę z nowymi osobami.

Jakie najbliższe plany?

A.Ć. Najpierw pomnik Wilhelma, dla niego ta cała mobilizacja. Zresztą przy jego porządkowaniu wspierali nas mieszkańcy Lutomi. W kolejce już ustawiają się kolejne pomniki, np. w Walimiu. W swoim statucie deklarujemy zainteresowanie zabytkami w całej Polsce, choć na sercu leży nam najbardziej Dolny Śląsk. I znikające cmentarze też.

Trzymam za słowo! A całkiem poważnie – mam nadzieję, że wkrótce będzie okazja do szerszego opowiedzenia o działalności Towarzystwa „Tarcza”.

Serdecznie dziękuję moim rozmówczyniom za poświęcony mi czas.

Wywiad przeprowadziła: Hanna Szurczak, zdjęcia: z archiwum pań: Malwiny Boncol i Anny Ćwielong.
listopad 2019




Tomasz Szwagrzakkontakt