EnglishDeutsch strona główna cmentarze Ratując pamięć stan 1925 bukowiec wykaz cmentarzy bibliografia linki kontakt z autorem


Wywiad z Bartoszem Puchowskim, wiceprezesem Stowarzyszenia „Światło”

O istnieniu w Borach Tucholskich (województwo kujawsko-pomorskie, powiat tucholski) Stowarzyszenia na Rzecz Ocalenia Śladów Przeszłości w Gminie Cekcyn „Światło” dowiedziałam się od niezastąpionego Michała Wiśniewskiego. Nie byłby tym, kim jest, czyli autorytetem w dziedzinie działań ratunkowych, gdyby nie znał takich inicjatyw, zwłaszcza na swoim terenie. Kiedy dowiedział się, że będę tym Stowarzyszeniem się zajmowała poprosił, by spytać o amfiteatr... Od tego więc zaczęłam. Rozmawiam z Bartoszem Puchowskim, wiceprezesem Stowarzyszenia.

Panie Bartoszu, proszę powiedzieć: co słychać z amfiteatrem w Iwcu?

B.P. Z amfiteatrem? Chodzi pani zapewne o ten pomył na zagospodarowanie części cmentarza ewangelickiego? W 2015 roku w Iwcu pojawiła się idea, by z części cmentarza ewangelickiego wydzielić miejsce do potańcówek. Cmentarz sąsiaduje bezpośrednio z remizą strażacką, w której kilka razy w roku organizowane są imprezy masowe. Stowarzyszenie, do którego dotarła ta informacja, napisało odezwę przeciwko temu pomysłowi. Została ona opublikowana w lokalnej prasie. Władza zaczęła się wycofywać, twierdząc wręcz, że takiej propozycji nigdy nie było. Do dziś w tym temacie panuje cisza.

Można więc powiedzieć, że wasze działania przyniosły pożądany efekt. Pomysł upadł?

B.P. Tak to można odczytać. Nagłośniliśmy sprawę i to było jedyne wyjście.

Poszukując w zasobach internetowych informacji o was, trafiłam na projekt „Pamięć i tolerancja”. Czy może pan o tym opowiedzieć?

B.P. To nazwa jednego z projektów, które rokrocznie składamy do urzędu gminy. Zawsze dostajemy pieniądze na remont jednego cmentarza. Od początku istnienia Stowarzyszenia wyremontowaliśmy 10 cmentarzy ewangelickich.

To kiedy powstało Stowarzyszenie?

B.P. Spotkanie założycielskie miało miejsce w grudniu 2000 roku. Po pół roku, w czerwcu 2001, zostało zarejestrowane w KRS.

Czy wszystkie cmentarze w waszej gminie zostały zatem wyremontowane?

B.P. Nie. Widziałem różne źródła, które podają, że na naszym terenie istniały inne cmentarze, których do tej pory nie znaliśmy. Te źródła to między innymi wykaz opublikowany przez „Lapidaria. Zapomniane cmentarze Pomorza i Kujaw” oraz wykaz sporządzony przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Być może ktoś się myli. Na pewno znamy jeszcze dwa miejsca na terenie naszej gminy, w których niegdyś cmentarze były, ale obecnie nie ma tam nawet jednego nagrobka.

Zamierzacie rozwiać te wątpliwości? Wydaje mi się, że cmentarze to tylko część waszych zainteresowań.

B.P. Początkowa nasza nazwa brzmiała: Stowarzyszenie na Rzecz Ratowania Zabytkowych Cmentarzy w gminie Cekcyn „Światło”. Po jakimś czasie jednak od szczegółu przeszliśmy do ogółu stąd zmiana nazwy na: Stowarzyszenie na Rzecz Ocalenia Śladów Przeszłości w Gminie Cekcyn „Światło”. Od 6 lat robimy rekonstrukcję historyczną na dawnym, ściśle tajnym, poligonie rakietowym „Heidekraut” („Wrzos”), na którym Niemcy przeprowadzali doświadczenia z rakietami V2. To rekonstrukcja dotycząca II wojny światowej. Jest to działalność edukacyjna. Cmentarze nadal jednak pozostają w obrębie naszych zainteresowań. W zeszłym roku zrobiliśmy projekt pn. „Konserwacja zabytkowych cmentarzy w gminie Cekcyn” polegający na pracach pielęgnacyjnych na uprzednio już przez nas wyremontowanych nekropoliach. Teraz powinniśmy zgłosić nowy projekt, na kolejny cmentarz.

Te 10 cmentarzy – prace na nich były prowadzone w jednakowy sposób?

B.P. Tak. Mamy wypracowany system. Najpierw wycinamy suche drzewa, karczujemy krzaki, usuwamy chwasty i mech porastający nagrobki. Następnie teren jest grodzony. Może to być drewniane ogrodzenie (w przypadku leśnych cmentarzy) lub metalowe słupki połączone ozdobnym łańcuchem. Część tych ogrodzeń została już oczywiście zniszczona, ukradziono nam na ten przykład ok. 100 metrów łańcucha z cmentarza ewangelickiego w Trzebcinach, więc to taka syzyfowa praca. Nie odstępujemy jednak od tej zasady. Następnie na cmentarzu zostaje postawiony drewniany krzyż, drewniana ławka oraz głaz, na który przymocowywana jest pamiątkowa tablica z dwujęzycznym napisem, po polsku i po niemiecku. Do każdego z tych cmentarzy prowadzi jeden lub kilka drogowskazów. Uwieńczeniem tych działań jest nabożeństwo ekumeniczne, prowadzone wspólnie przez księdza rzymsko-katolickiego i pastora ewangelickiego. Uczestniczą w nim mieszkańcy danej wsi i pobliskich miejscowości.

Systemowe podejście jest moim marzeniem! Cieszę się, że wam się udało taki system wypracować. Co dzieje się później, kiedy kończycie prace ratunkowe? Czy ktoś przejmuje po was opiekę?

B.P. Niestety nie. Kiedyś spróbowaliśmy podjąć współpracę z jedną ze szkół podstawowych, lecz nie udało się. Staramy się zatem sami utrzymać w miarę możliwy porządek. A 1 listopada na „naszych” cmentarzach zawsze płoną znicze. Urząd Gminy sponsoruje znicze i kwiaty, ale i lokalna społeczność przejawia taką inicjatywę. Wygląda na to, że jak już wyremontuje się cmentarz, to później mieszkańcy nie przechodzą obok niego obojętnie. Trochę na zasadzie: póki był zarośnięty, to nikt o niego nie dbał, ale skoro już został wyremontowany i wygląda schludnie, to i niejeden mieszkaniec pójdzie, złoży kwiaty i zapali znicz.

A czemu nie otrzymaliście tej współpracy ze strony szkoły?

B.P. Najogólniej można powiedzieć, że szkoła uznała, że jej zadania są inne.

Czy to może być sygnał, że wasza działalność nie jest przychylnie odbierana przez lokalną społeczność?

B.P. Nie, absolutnie nie. Choć oczywiście nie we wszystkich wsiach nasza praca spotykała się z jednakowo dobrym przyjęciem. W niektórych miejscowościach otrzymaliśmy ogromne wsparcie przy porządkowaniu, w innych mniejsze.

Wspominał pan, że część cmentarzy jest położona na terenach leśnych.

B.P. Tak. Grunt, na których są zlokalizowane, stanowi własność Lasów Państwowych. Często otrzymujemy z tego źródła wsparcie finansowe. Mamy trzy takie cmentarze. Nadleśnictwa są bardzo przychylne.

A gmina? Czy z tej strony również czujecie wsparcie?

B.P. Tak. Przy każdym konkursie dla organizacji pozarządowych otrzymujemy granty. Kilkukrotnie otrzymaliśmy też wsparcie ze strony starostwa powiatowego.

Czy wcześniej, zanim zorganizowaliście się w stowarzyszenie, ktoś z państwa miał jakieś prywatne doświadczenia z ratowaniem cmentarzy?

B.P. Nie.

Zatem jak to się wszystko zaczęło?

B.P. Byłem reporterem w lokalnym „Tygodniku Tucholskim”. W okolicach 1. listopada napisałem artykuł o cmentarzach ewangelickich, zapomnianych i skazanych na unicestwienie. Po tym artykule ktoś podpowiedział mi, że powinienem założyć stowarzyszenie. Poszedłem do Starostwa, gdzie uzyskałem pomoc w dopełnieniu formalności. Zebrałem 15 osób i zwołałem zebranie założycielskie. Zostały wybrane władze, dopełniliśmy wszelkich formalności i po pół roku uzyskaliśmy status stowarzyszenia. Mamy zresztą kronikę, w której cała ta droga została opisana. A historia zaczęła się od artykułu.

A skąd wziął się ten pomysł na artykuł?

B.P. Dużo jeździłem rowerem, często natykałem się na te cmentarze. Budziły one ciekawość, rozpalały wyobraźnię – zwłaszcza moją, bo z wykształcenia jestem historykiem. Te magiczne miejsca, ukryte w zieleni, wabiły i ciekawiły.

Zatem to pan był „iskrą”?

B.P. Tak, ja byłem inicjatorem.

A pozostali członkowie stowarzyszenia? Z jakich przyczyn oni włączyli się w te działania?

B.P. Większość osób była dużo starsza ode mnie. Na samym początku byłem najmłodszy – miałem 22 lata. Zaproponowałem założenie stowarzyszenia swoim byłym nauczycielom, kilku radnym, jednemu sołtysowi oraz innym osobom, o których chęci do działania wiedziałem.

Czy to są mieszkańcy jednej miejscowości?

B.P. Nie, wszyscy pochodzimy z jednej gminy (Cekcyn), ale mieszkamy w różnych miejscowościach.

Więc jak udało się panu znaleźć 15 osób, jeśli byli to mieszkańcy wielu miejscowości? Posłużył się pan może ogłoszeniem w prasie lokalnej?

B.P. Nie, to był tylko jeden artykuł. Po prostu pojeździłem po okolicy, zastukałem do osób, które wcześniej znałem i ci, którym zaproponowałem, zgodzili się. Przyjechało 15 osób i uchwaliliśmy założenie Stowarzyszenie na Rzecz Ratowania Zabytkowych Cmentarzy w Gminie Cekcyn „Światło”.

To ciekawa historia! Z podobną spotkałam się w gminie Nieporęt. Tam również bardzo młody człowiek uruchomił tę dojrzalszą część społeczności lokalnej, dając swoją energię i pewność, że musi się udać – jeśli bardzo się chce. Sądzę, że w takiej młodzieńczej wierze we własne siły kryje się ogromny potencjał. Zatem tylko trzymać kciuki za następnych młodych, którzy poruszą z posad bryłę świata. Poza tym macie bardzo dużą wiedzę na temat tego, jak pozyskać fundusze na realizacje waszych działań.

B.P. Tak, wiejskie tereny mają dużo możliwości: Fundacja Wspomagania Wsi, Program „Działaj Lokalnie” Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, Fundusz Inicjatyw Obywatelskich (FIO), granty unijne, Lokalne Grupy Działania, samorząd lokalny, nadleśnictwa.

A parafia ewangelicko-augsburska? Czy w jakiś sposób wspiera wasze działania?

B.P. Jeszcze zanim napisałem artykuł, który legł u podstaw założenia naszego Stowarzyszenia, zobaczyłem pięknie wyremontowany cmentarz ewangelicki w gminie Lniano. Pani wójt poinformowała mnie, że pozyskała wsparcie merytoryczne z parafii ewangelickiej w Bydgoszczy. Pojechałem tam i spotkałem się z bardzo miłym przyjęciem. Ksiądz Marek Loskot bardzo ucieszył się na wieść o naszych planach. Odprawiał nabożeństwa ekumeniczne na wszystkich „naszych” cmentarzach.

Odprawiał msze, ale czy parafia w jakiś wymierny sposób dała wam wsparcie?

B.P. Tak. Trzy, może cztery razy otrzymaliśmy ze strony parafii dotacje. Były na poziomie tych, które otrzymywaliśmy np. od Lasów Państwowych.

Jak układają się stosunki z parafiami katolickimi?

B.P. Nie mamy problemów. Księża z tych parafii uczestniczą w naszych ekumenicznych mszach po uporządkowaniu cmentarzy.

A czy macie jakąś współpracę np. z harcerzami?

B.P. Raz byli z sąsiedniej gminy, by podejrzeć, jak to robimy. Chcieli podobne rzeczy robić u siebie. W naszej gminie harcerstwo jest mało widoczne, a jeśli już, to są to raczej dzieciaki ze szkoły podstawowej a częściowo jest to młodzież z gimnazjum. Przy organizacji inscenizacji historycznej współpracujemy z nieco starszymi harcerzami z gminy Lniano oraz z Tucholi.

Teraz chciałabym wrócić do lokalnej społeczności. Remontujecie cmentarze ewangelickie – czy spotykacie się z pytaniem: dlaczego remontujecie niemieckie cmentarze?

B.P. Tak. Zdarzają się takie pytania, niemniej rzadko. Nie są jednak uciążliwe, nie przeszkadzają nam w pracy.

Czy macie w swojej historii przypadki pojawienia się potomków osób spoczywających na remontowanych przez was cmentarzach?

B.P. Do naszego Stowarzyszenia przystąpiła taka osoba. Dawny mieszkaniec tych terenów, pan Christlieb Kuklau, wrócił z Niemiec do Polski, tu się ożenił z Polką. Kiedy usłyszał o naszych działaniach, postanowił do nas dołączyć. To cenne wsparcie.

W jakim stanie były cmentarze, którymi udało się wam zająć?

B.P. Chyba nie powiem nic zaskakującego. W opłakanym. Zniszczeniu (lub rozkradzeniu) uległy krzyże, kamienne nagrobki. Słyszałem, że żeliwne krzyże oraz ogrodzenia były wykorzystywane do wzmacniania stropów podczas budowy domów. Płyty nagrobne jeszcze w latach 70. XX wieku były przeszlifowywane i wykorzystywane ponownie przez okolicznych kamieniarzy. Nawet w mojej rodzinie odkryliśmy taki przypadek. Okazało się ostatnio, że w 1977 mojemu pradziadkowi kamieniarz zrobił pomnik z płyty „pozyskanej” z grobu ewangelickiego. Kiedy podczas zmian dokonywanych na grobie pradziadka odkryłem to, zabrałem tę płytę, by ją zachować jako pamiątkę po tym XIX wiecznym pochówku.

A czy na terenie waszych cmentarzy macie lapidaria?

B.P. Nie. Nie robimy lapidariów. Nawet nie naprawiamy grobów. Na początku próbowaliśmy, ale lastriko, z których w większości są one wykonane, jest tak kruche, że zaczęły pękać. Daliśmy sobie spokój. Robimy tylko porządki wokół. Obawiamy się uszkodzeń. Nekropolie pozostawiamy w stanie tzw. trwałej ruiny.

A czy prowadzicie ewidencje tych osób, których nagrobki udało się odczytać?

B.P. Nie, nie mamy na to czasu. Ktoś musiałby się tym profesjonalnie zająć, poszperać w archiwach, wykonać tytaniczna pracę. Marzeniem moim jednak jest, by powstała kiedyś książka opowiadająca o cmentarzach, które objęliśmy swoją opieką. Mam nawet na oku osobę, która z pewnością poradziłaby sobie z jej napisaniem. Świetnie radzi sobie z niemieckim gotykiem i posiada wielką wiedzę historyczną. Niestety na to potrzebne są fundusze, a takimi na ten moment nie dysponujemy. Innym pomysłem jest aby przy wejściu do każdego z odremontowanych przez nas cmentarzy, stanęła tablica z historią danej nekropolii oraz ludzi, którzy są na niej pochowani. Oczywiście tablica dwu a może i trzyjęzyczna.

Ale macie na swoim koncie już kilka wydawnictw?

B.P. Tak, całkiem sporo, ale nie o cmentarzach. Dotyczą raczej dziedzictwa kulturowego Borów Tucholskich. „Słowniczek gwary borowiackiej”, „Ło czym babki i dziadki dawni gzubom powiadali” czyli zbiór legend, podań i pieśni borowiackich, album pn. „Boże Męki, kapliczki, krzyże przydrożne gminy Cekcyn”, czy „Pamięci godni. Znani i nieznani z Gminy Cekcyn”.

Stowarzyszenie założyło sobie w swoim programie zwiększanie tolerancji religijnej. Czy z perspektywy tych 16 lat działalności może pan powiedzieć, że to się udało?

B.P. Najlepiej to widać właśnie przy porządkowaniu cmentarzy. Sporo osób uczestniczy w nabożeństwach ekumenicznych, później dbają o to, by przy okazji 1. listopada zapalić tam znicze. To takie symboliczne: "Światło" ma swoje hasło, które brzmi: "Dodajemy blasku temu, co gaśnie". Wydaje mi się, że uświadomiliśmy lokalnej społeczności istnienie ewangelików w historii tego regionu. I przywracając godność tym miejscom pokazaliśmy, że spoczywają tam nie Niemcy, ale po prostu dawni mieszkańcy.

Jak postrzega pan rolę tych cmentarzy w promowaniu waszego regionu?

B.P. Może zacznę od pochwalenia się: w 2009r. za remont cmentarza ewangelickiego w Nowym Suminie (który odremontowany został rok wcześniej) otrzymaliśmy nagrodę Marszałka Województwa Kujawsko - Pomorskiego za najlepsze inicjatywy społeczne realizowane przez organizacje pozarządowe pn. "Rodzynki z pozarządówki". To dla był dla nas sygnał, że województwo zauważa naszą gminę. Poza tym często pojawiają się u nas turyści. Wiele ścieżek rowerowych przebiega w pobliżu cmentarzy (konkretnej ścieżki o tej tematyce jednak nie ma). Ustawiliśmy kilkadziesiąt kierunkowskazów, które wskazują miejsce położenia cmentarzy. Dwukrotnie pojawili się z wizytą studenci turystyki. Nasze dzieci i młodzież często odbywają takie wycieczki – łatwiej jest uczyć historii najbliższej okolicy, gdy można opowieść poprzeć konkretem. Docierają do nas również informacje, że na porządkowane przez nas cmentarze trafiają przyjeżdżający w podróż sentymentalną dawni mieszkańcy lub ich potomkowie. Są wzruszeni tym, że ktoś dba o miejsca pochówku ich bliskich.

Jaką drogą trafiają do was takie informacje?

B.P. Pantoflową. Nie prowadzimy oficjalnych statystyk.

Wróćmy do rowerzystów. W gminie Nekla, o której opowiadał mi pan Jerzy Osypiuk, powstała tradycja organizowania corocznych rajdów rowerowych szlakami olędrów. Czy w gminie Cekcyn odbywają się może podobne imprezy?

B.P. Jak wspomniałem nie ma specjalnego szlaku prowadzącego wokół cmentarzy ewangelickich. Trzy „Leśne szlaki rowerowe” kilkanaście lat temu utworzyło Towarzystwo Miłośników Ziemi Cekcyńskiej, z którym zresztą współpracujemy. Natomiast Fundacja Zrównoważonego Rozwoju Lokalnego „Cisowy Fyrtel” zainicjowała w 2014 r. tradycję Borowiackich Rajdów Rowerowych. Co roku mają inną formułę. Np. w zeszłym roku był to rajd odbywający się czterema różnymi szlakami. Część z nich obejmowała właśnie cmentarze ewangelickie, które wcześniej odnawialiśmy.

Panie Bartku, bardzo dziękuję za rozmowę. Być może nasza rozmowa stanie się inspiracją dla kolejnych chętnych do zrzeszania się. Jesteście wspaniałym wzorem!

Wywiad przeprowadziła: Hanna Szurczak, zdjęcia: Bartosz Puchowski
23.03.2017




Tomasz Szwagrzakkontakt